#11 Zombifikacja dla jedności i pokoju

Ciąg dalszy wpisu Bayes, Dennett, Hume

Kiedy wyobrażasz sobie zieloną krowę, gdzie jest ta krowa? W naszym mózgu, można powiedzieć. Ale jeśli otworzymy czaszkę i zajrzymy do środka, nie znajdziemy tam żadnej krowy, ani żadnego miejsca w głowie, które robiłoby się zielone. Tak samo sytuacja ma się z uczuciami, myślami i wszelkiego typu zjawiskami mentalnymi.

Zjawisko to jest znane, jako luka eksplanacyjna pomiędzy 3. os. perspektywą neuronauki i 1. os. perspektywą własnego doświadczenia. Ale ta luka eksplanacyjna ma też bardziej ludzki, życiowy wymiar – można powiedzieć, że jest to niewidzialna przepaść, która oddziela ludzi od siebie nawzajem.

Daniel Dennett - "That's all I ask"

Czy da się ją jakoś zasypać? Trudno mi wyobrazić sobie rozwiązanie, które polegałoby na „dodaniu” jakiegoś duchowego lub technologicznego wypełniacza, który likwidowałby prywatność doświadczeń i czynił doświadczenia wszystkich ludzi wspólnymi tak, że wszyscy nagle staliby się „jednością”.

Przychodzi mi raczej do głowy możliwość „odjęcia” czegoś, a mianowicie – stwierdzenie, że te stany po prostu nie istnieją i tak naprawdę nie ma czego łączyć. Brzmi to absurdalnie, ponieważ nie ma nic bardziej realnego dla każdego z nas, jak nasze fenomeny wewnętrzne. Ale w takim razie skąd przyszedł mi do głowy taki pomysł?

Tutaj właśnie chciałbym przywołać argument Daniela Dennetta, który mówił, że nasza percepcja, to bardzo silne oczekiwania mózgu nałożone na obraz świata. Np. wiemy, że kolory rzeczywistości nie istnieją, tylko różne długości światła, jednak wydaje nam się, że widzimy je. Można mnożyć przykłady. Jak wygląda kolor, który nie istnieje? Jakie kolory może widzieć krewetka, która ma 16 receptorów światła? Jak wytłumaczyć, jakim uczuciem jest ból, człowiekowi choremu na analgezję? Jakie wrażenia ma kosmita, posiadający jakiś niewystępujący nigdzie na Ziemi narząd zmysłu? Jakim uczuciem jest mieć uczucie, którego nie znamy?

Więc moim zdaniem jest to taka sytuacja, w której mózg sam siebie utrzymuje w bardzo silnym przekonaniu, że istnieje coś, czego w rzeczywistości nie ma. Być może Wittgenstein zgodziłby się ze mną, jeśli powiedziałbym, że jesteśmy niewolnikami bardzo silnych prekoncepcji – zakładamy, że pojęcia, którymi się posługujemy, trafnie oddają rzeczywistość i później, wpuszczeni w tę ślepą uliczkę, próbujemy je udowadniać. Być może wszystkie te zjawiska rozpłynęłyby się jak kulka Hofstadtera, gdybyśmy bliżej przyjrzeli się konceptom (werbalnym i niewerbalnym, świadomym i unieświadomionym), które je reprezentują.

Chrząszcz Wittgensteina
[źródło: keithfrankish.com]

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

#54 Najtrafniejsza prawda o umyśle?

#48 Ken Wilber, One Taste - ulubione fragmenty

#53 Ślepcy i słoń - ulubione fragmenty