#14 I am a Strange Loop
"Pewnego dnia, gdy miałem 16 lub 17 lat, olśniło mnie, że świadomość jest pewnego typu mirażem. To musiał być bardzo szczególny rodzaj mirażu, ponieważ był to miraż, który postrzega sam siebie i sam nie wierzył, że jest jedynie mirażem, ale mimo wszystko - nadal nim był. To wyglądało tak, jakby to śliskie zjawisko nazywane świadomością podniosło samo siebie za własne sznurówki, tak jakby powstając z nicości, a później znowu obracało się w nicość za każdym razem, gdy ktoś przygląda mu się uważniej."
Podoba mi się pomysł Douglasa Hofstadtera opisany w jego książce I am a Strange Loop: świadomość, jako rekurencyjna pętla, samoreferencyjne zjawisko, jak lustro naprzeciwko lustra albo podłączona do telewizora kamera, skierowana na jego ekran. Być może jest to sposób na eksmisję "wewnętrznego obserwatora" i uniknięcie nieskończonego regresu - problemów znanych filozofii, od kiedy nauka wyegzorcyzmowała kartezjańskiego ducha.
Propozycja Hofstadtera polega na przyjęciu odpowiedniego poziomu, na którym ma toczyć się dyskusja. Jest to poziom symboli - maleńkich neuronowych obwodów, które są wewnętrzną reprezentacją pojęć, jakie znamy z życia codziennego - zaczynając od najprostszych: "jeden", "koło", "śnieg", w kierunku coraz większej złożoności, "mokrość wody", "niebieskość nieba", "ja", "ty", "algebra", itd. (Jest to coś w połowie drogi między 3. os. perspektywą neuronauki a 1. os. perspektywą własnego doświadczenia). Jednak właściwa sztuczka zaczyna się wtedy, kiedy system zaczyna mówić sam o sobie - powstaje wtedy zapętlony symbol, który odwołuje się do wszystkich innych symboli obecnych w mózgu, włącznie z samym sobą, skutkiem czego miałoby być samopotwierdzające, samopodtrzymujące się poczucie bycia kimś... jak ręka, która rysuje rękę rysującą rękę na poniższym obrazie holenderskiego malarza M. C. Eschera.
Komentarze
Prześlij komentarz